wtorek, 1 maja 2012

Każdy ma swojego bzika











Moim bzikiem jest ser:) Kilka miesięcy temu, w ramach przygotowywania się do wyjazdu na studia do Francji, kupiłam sobie książkę, która stała się moim skarbem - Culinaria France (wydawnictwo Könemann). 468 stron (tak.. to całkiem spory skarb) zostało podzielonych na rozdziały opisujące kulinarne sekrety różnych regionów kraju. Nie będzie chyba dużym zaskoczeniem, jeśli powiem, że duża część książki jest poświęcona serom:)


We Francji produkuje się kilkaset rodzajów sera. Mówi się, że jest ich tyle, co dni w roku... ja aż tyle tu nie zabawię, więc musiałam trochę ograniczyć swoje ambicje. A może by tak skupić się tylko na serach chronionych prawem (AOCAppellation d'origine contrôlée)? Tych, które produkowane są od lat na bazie tradycyjnych receptur i posiadają certyfikat gwarantujący ich pochodzenie i jakość? Chwila.. ile ich jest? 44! Ok! Tyle to dam radę spróbować:)
Obecnie jestem chyba na półmetku. Na fotkach niektóre z moich zdobyczy.



Neufchâtel jest jednym z najstarszych serów Francji. Podobno początki jego produkcji sięgają VI wieku n.e.! Jego kształt mnie po prostu zachwycił, delikatny smak zresztą też:) Jest to ser miękki, dojrzewający (dojrzewa średnio 8-10 tygodni), podpuszczkowy, produkowany z mleka krowiego. Pochodzi z Normandii. Różne źródła podają, że powinien mieć smak delikatnie grzybowy - cóż, chyba nie jestem aż tak wyczulona na aromaty, dla mnie w smaku i teksturze podobny do Camembert'a, choć trochę bardziej słony.
Dużą jego część zjadłam prosto z opakowania, ale udało mi się też upiec tartę z jego dodatkiem (foto i przepis mam nadzieję wkrótce:)).

Selles-sur-cher to z kolei ser na bazie mleka koziego, pochodzący z centrum kraju. Aby zrobić jeden krążek tego sera o wadze 150g, wykorzystuje się 1,3 litra mleka. Po uformowaniu lekko zwężającego się cylindra, posypuje się go mieszanką soli i węgla drzewnego i pozostawia, aby ser dojrzał. Wokół sera tworzy się szara pleść, która ma o wiele mocniejszy aromat i smak niż wnętrze. Smak? Podobno delikatnie orzechowy... :) Najbardziej smakował mi w sałatkach z kuskusem i młodymi, kolorowymi warzywami.

Niestety nie udało mi się ich znaleźć w Polsce (Warszawie). Myślę, że na naszym rynku można znaleźć zaledwie kilka francuskich serów z certyfikatem AOC... Ale kiedyś pewnie nie było żadnego, więc pozostaje mieć nadzieję, że i w naszym kraju za jakiś czas będziemy mogli poeksperymentować w kuchni z tymi skarbami:)



2 komentarze:

  1. Madzia, mam nadzieje ze ten Selles-sur-Cher lepiej smakuje jak wyglada ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zle wyglada? :P Ale faktycznie, bardziej smakowal mi ten `serduszkowy`, byl delikatniejszy. Cmok!

      Usuń