wtorek, 8 maja 2012

Brandade de morue

Miesiąc temu, razem z M., wypożyczyliśmy auto i wybraliśmy się w tygodniową podróż po południowej Francji. Korzystaliśmy z usług strony 'couchsurfing.org' dzięki czemu oszczędziliśmy trochę i poznaliśmy naprawdę niesamowitych ludzi. Nie wiem czy zetknęliście się z tą stroną, ale ZDECYDOWANIE polecam !!! 
Oględnie: chodzi o to, że mając zaplanowaną podróż, wysyła się zapytanie do ludzi mających konto na tej stronie, czy mogliby was 'przechować' przez jedną/kilka nocy. Ci ludzie to zwykle również podróżnicy, więc rozumieją jak to się żyje w podróży, są chętni pomagać i mają zwykle mnóstwo przygód do opowiedzenia. Moje pierwsze doświadczenie z tą stroną było rok temu, gdy zatrzymałam się z koleżanką w Los Angeles u chłopaka z Indii, który był doktorantem na University of Southern California. Było tak super, że wiedziałam, że przygoda z tą stroną dopiero się rozpoczęła.

Wracając do Francji: 

W przeciągu tygodnia, ja i M., poznaliśmy mnóstwo wspaniałych osób, które też pokazały nam różne oblicza francuskich zwyczajów kulinarnych. Dziś chcę wam przedstawić co spotkało nas w Nîmes


Słyszeliście o 'brandade de morue'? 


Zatrzymaliśmy się u pary, która ugościła nas przepyszną kolacją, a my przezornie przynieśliśmy ze sobą wino, co złożyło się na niezapomniany wieczór. Jednym z dań na stole było coś dla mnie zupełnie nowego - brandade de morue. Jak wynika ze zgrabnego rysunku wykonanego przez naszego gospodarza, głównymi składnikami potrawy są ziemniaki i ryba (dorsz :))

Jest to potrawa rodem z Nîmes, więc choć nie lubię pisać po książkach, to czuję, że teraz mój przewodnik jest dla mnie wart więcej niż kiedykolwiek:)





My jedliśmy to jako dodatek do bagietki, ale równie dobrze można zastąpić nim zwykłe puree z ziemniaków.









Brandade de morue
moja wersja


250 g filetu dorsza
400 g ziemniaków
3 ząbki czosnku
4 łyżki mleka (+ 2 szklanki do gotowania ryby)
4 łyżki oliwy
świeża kolendra
sól, pieprz


  • Ziemniaki obrać i ugotować do miękkości.
  • W oddzielnym naczyniu zagotować 2 szklanki mleka i włożyć do niego filety z dorsza razem z obranymi ząbkami czosnku. Gotować przez 15 minut na małym ogniu.
  • Ugotowaną rybę, ziemniaki i czosnek przełożyć do dużego naczynia. Dodać świeżą kolendrę, kilka łyżek oliwy i mleka, sól i pieprz do smaku i zmiksować wszystko na gładką masę. W zależności od konsystencji można dodać więcej mleka lub oliwy.
  • Bon Appétit!



UWAGI:
  • Jeśli dorsz jest słony, należy wcześniej moczyć rybę przez kilka godzin w naczyniu z zimną wodą, często wodę zmieniając.
  • Proporcje ryba-ziemniaki wciąż są dla mnie zagadką. Szukając "jednego właściwego" przepisu na to danie, natknęłam się na wiele wersji, gdzie proporcje wyraźnie się różnią. Czasem dorsz jest głównym składnikiem, innym razem ziemniaki (jak u mnie), ale jedno jest pewne - nie można zrezygnować z żadnego z tych składników:)
  • Kolendra to w zupełności moja 'wkładka' do tego dania - akurat miałam świeżą w domu. Myślę, że pietruszka sprawiłaby się równie dobrze.
  • Gotowe danie można również przełożyć do naczynia do zapiekania, posypać odrobiną bułki tartej i chwilę zapiec.
  • Uwagi są dłuższe niż przepis ;)

3 komentarze:

  1. Na zdjęciu wygląda lepiej niż kiedy jedliśmy to za pierwszym razem.
    Twój M.

    OdpowiedzUsuń
  2. zachcialo mi sie na kilka dni gdzies w poludniowej Francji sie zaszyc... I takiego smacznego dorsza tez bym zjadla!

    OdpowiedzUsuń